I znowu tak się dzieje, że pisząc coś zupełnie innego natrafiłem na tekst starszy tekst. Tym razem poświęcony Bogdanowi. Czytam słowa pisane w innym miejscu w innym czasie, zostaję z nimi przez chwilę, a potem otwieram umysł jak okno i powoli wpuszczam to co teraz. Okoliczności się zmieniły, ale słowa znaczą to samo.
" Niedziela, słoneczne popołudnie, zasłonka rzuca cień na framugę okna, na jej cień nakłada się drugi, odległy nieregularny kształt tui rosnącej przed domem. Ten drugi cień, lekko kołyszącego się krzewu za oknem, ożywia kształt zasłonki, której mnogie formy trwają zaledwie mgnienie. Istnieją jednak w czasie, słoneczna animacja na użytek własny, prawie fotografia. Doskonałe tło do szukania słów o obrazie.
Nie mogę powiedzieć żebym dobrze pamiętał któreś ze zdjęć Bogdana, owszem znam je, ale w próbuję wywołać z pamięci konkretny obraz, konkretny kadr, poszczególne obrazy przesuwają się w pamięci tworząc dziwną multiekspozycję, żywą i pulsującą. Żaden obraz nie trwa dłużej niż chwilę, a kiedy próbuję się skoncentrować by zatrzymać ten strumień, z dziwnego kalejdoskopu w oka mgnieniu wyłania mi się twarz Bogdana Konopki. Może rzeczywiście jest tak, że nasze wizualne dociekania z upływem lat tworzą mapę naszych twarzy?
Zupełnie inaczej jest kiedy przywołuję w pamięci spotkania z nim. Niemal z każdego zapamiętałem jakiś szczegół, fragment rozmowy, sytuację czy atmosferę towarzyszącą spotkaniu, może jeszcze światło. Ile było tych spotkań? Nie pamiętam.
Ze spotkania w 2007 roku na Festiwalu Fotografii w Łodzi pamiętam Jego profetyczne z dzisiejszej perspektywy słowa, że za chwilę każde miasto będzie miało swój Festiwal Fotografii. Trudno powiedzieć, dlaczego wyczułem w tej wypowiedzi nutę dekadenckiego znużenia przeczuciem nadchodzącego nadmiaru, a może nawet pewną realną obawę? Z uczucia braku zawsze może się coś zrodzić, brak prowokuje do wypełnienia, nadmiar zaś zawsze pozostawia uczucie przesytu. Poetykę obrazów Bogdana Konopki niemal zawsze tworzy skąpa ilość światła. Tylko on potrafił wyobrazić sobie jak zapisze się na negatywie obraz braku światła i z tego niedostatku tworzył nową jakość. To pewnie dlatego jego fotografie nigdy nie mogłyby mnie zmęczyć.
Rok 2012, spotkanie w Bydgoszczy. Pamiętam atmosferę warsztatów, które towarzyszyły wystawie Ineffabilis w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego. Był to szczególny i rzadki przypadek, kiedy fotografowanie, czynność dla mnie zawsze wymagająca intymności stała się na chwilę rodzajem wspólnej celebracji.
Potem chyba widzieliśmy się w Białymstoku na Festiwalu Interfoto, Bogdan zaskoczył mnie wizytą na dzień przed otwarciem mojej wystawy Iliaster. Wtedy Jacqueline zrobiła nam wspólne zdjęcie. To był rok 2017 moje ostatnie spotkanie z Bogdanem. Teraz trwamy sobie na tej fotografii, a przestrzeń wokół jest w nieustannym ruchu.
foto. Jacqueline KonopkaUczucie braku jakie zostało po odejściu Bogdana, uczucie pustki. Została jednak też pamięć innej pustki, tej którą zamykał w formę na swoich fotografiach, zostały te rzadkie momenty kiedy w chwili fotografowania światło przywołuje pamięć o nim. Taka chwila wydarzyła się w czasie przenosin Muzeum Fotografii w Bydgoszczy. Sytuacja nie zaistniała sama z siebie, oczywiście przywołało ją światło. A więc to był rodzaj jakiejś iluminacji, która pozwoliła mi zaaranżować coś, co właściwie było prawie gotowe. Coś co zapowiadało już jakiś koniec, a może początek nowej historii? "