Translate

środa, 27 marca 2019

Wspomnienia z nieistniejących światów

Dzisiaj jestem chory, ale niezbyt chory.
Mam temperaturę niższą niż mój pies, wyższą niż temperatura w mieszkaniu, tylko trochę większą niż liczba zębów dorosłego człowieka z pełnym uzębieniem, ale jednak inną niż standard zdrowia przewiduję.
Nawiasem mówiąc pies też ma temperaturę wyższą niż powinien, przynajmniej miał wyższą kiedy ostatnio niecały tydzień temu badał go weterynarz. Od tego czasu, bodajże od czwartku dostaje antybiotyk zgodnie z zaleceniem, nawiasem mówiąc bardzo ładnej i sympatycznej Pani Oli.

Biorę taki sam antybiotyk chociaż nie przepisała mi go Pani Ola.
Od ostatniego posta upłynęło mnóstwo czasu, mnóstwo zapisków ulotnych nie znalazło się na blogu. Nie dałem im licencji, albo moje lenistwo zwyciężyło nad moją chęcią; jakby to napisał Vlastimil Tresnak.
Ostatnio jednak powstał tekst do katalogu wystawy Grzegorza Przyborka. Koan to tytuł wystawy, którą można oglądać w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Wystawy którą pragnę polecić po pierwsze dlatego, że bardzo cenię sobie pełną dyscypliny twórczość tego artysty, po drugie dlatego że kontakt z "żywą " fotografią jest zawsze lepszy niż ten zapośredniczony przez internet. Wystawa to efekt pracy nie tylko samego artysty, choć oczywiście on jest tu bez wątpienia najważniejszy, warto jednak zaznaczyć że nie doszło by do niej bez wysiłku i determinacji kuratorki Moniki Kosteczko-Grajek.
Bardzo bym się cieszył gdyby lektura tekstu, zachęciła kogoś do wizyty w Muzeum.
Obrazy - pytania, Przyborka to jeden z tych nielicznych już przypadków gdy powiedzenie "jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów" ma jeszcze moc.

Wspomnienia z nieistniejących światów

Nigdy nie znajdował innego schronienia niż przestrzeń ...

Trzymam w ręku plan wystawy Grzegorza Przyborka w Galerii Sztuki Nowoczesnej MOB. Widoczne na schemacie geometryczne znaki, symbolizujące wybrane dzieła artysty, oraz wielobarwne linie, określające sposób ich rozmieszczenia w przestrzeni ekspozycyjnej, tworzą rodzaj mapy. Przyborek (także świetny pedagog) zabiera widza w intelektualną i emocjonalną podróż w niezbadane dotąd rejony. Nie pokazuje rzeczywistości jeden do jednego, lecz stwarza ją na nowo. Integralną cechą jego twórczości jest materialność. To ona wyznacza tropy interpretacyjne dzieł, będących znakomitym przykładem żywej historii fotografii. Zdjęcia, realne i namacalne, niepoddane cyfrowej obróbce, odsyłają widza w obszary ulotnej duchowości.

Serię prac Wspomnienia z Arles – dziś już niemal ikoniczną – poprzedziły rysunki. Widać w nich niesłychaną dyscyplinę, jakiej poddaje swoją wyobraźnię twórca. Oszczędność środków sprawia, że komunikat, choć niejednoznaczny, staje się czytelny. Ulotność wspomnień nie poddaje się grawitacji, nawet jeśli przybierają one określony kształt, sprowadzony do prostych elementów wyjętych z krajobrazu naszej codzienności, czy też z pejzażu mijanego gdzieś w podróży. Świat wspomnień rządzi się innymi prawami, jego fizyka jest w istocie metafizyką; ta odrębność pozwala uwierzyć, że pióro może być punktem oparcia dla kamiennego wahadła na sznurku, zastygającego pod kątem ostrym ponad płaszczyzną horyzontu. Patrząc na Stół do przygotowywania unoszących się obiektów, wiem, że codzienność pozostała za oknem, przez które do wnętrza sączy się jedynie mleczne światło. Cykada przysiadła na parapecie i zamilkła (cisza jest obecna niemal we wszystkich pracach Grzegorza Przyborka). Ucieczka od grawitacji zaczyna się od Wspomnień z Arles.

Wspominając, można oczyścić przeszłość z elementów zbytecznych, nadać wspomnieniom nową formę. Obraz podróży, który mógłby zmaterializować się bezpośrednio w aparacie, jest z założenia redundantny. Fotografię, jaką zwykliśmy uprawiać czy oglądać, Przyborek traktuje jak notatnik. Dopiero z notatnika wyłaniają się formy przefiltrowane przez wyobraźnię, którym artysta nadaje nowy kształt. W Portretach, zainspirowanych wizytą w klasztorze Saint Roman na południu Francji, notatkami są zdjęcia wykutych w wapiennej skale grobów z IX wieku. Pamięć musiała zachować szereg innych detali, które wymknęły się mechanicznej rejestracji; w takich miejscach przesiąkniętych obecnościami z minionych wieków wszystkie zmysły pozostają w stanie czuwania. Wreszcie czas wyzwolił pamięć z uporczywego brnięcia w szczegóły i nadał nowy kształt wspomnieniom. Z kamiennych grobów wyłaniają się obrazy idei, które są jak pytania towarzyszące nam od zarania dziejów. Demon bez twarzy, okolony lśniącymi kolcami, stoi na kruchej konstrukcji uwitej z patyków. Chwiałby się pewnie, gdyby nie podtrzymujące go sznurki, wyrastające z połatanego ciała i zakotwiczone w przestrzeni obrazu. Pielgrzym to z kolei pusty, zgarbiony kształt umocowany na czterech kółkach, z wbitymi w plecy piórami i śmigłem sterczącym z piersi. Jest jak zabawka, która śni o lataniu – ten sen będzie trwał i przyjmował różne formy w późniejszych pracach Przyborka. Rzeczywistość każdego ze wspomnianych dzieł tworzy odrębny świat; to światy wyimaginowane, które tylko z pozoru wydają się być obce. Może nie należą do nas, lecz jeśli tylko poświęcimy im wystarczająco dużo uwagi, za parawanem symboli tak lekkich, że niemal przezroczystych, dostrzeżemy pytania, które znamy i które odsyłają nas do spraw podstawowych. Może to pytania o naszą kondycję?

Kształty bez formy, cienie bez barwy / Siła odjęta, gesty bez ruchu .

Hotel to przejściowy dom, Europa – kontynent, który odcisnął największe bodaj piętno na współczesnej cywilizacji. Prace z serii Hotel Europa to martwe natury – utopijne światy, za horyzontem których zapadła ciemność; z ciemności wyłaniają się misterne konstrukcje. Prawie wszystkie nie dotykają płaszczyzny, na której zostały wzniesione. Jak bardzo są odległe od pragmatycznego rozumowania i postrzegania nas samych? Jak bardzo oddaliliśmy się od wartości, które ukształtowały naszą cywilizację? Fotografie Przyborka zdają się mówić, że nasza prawdziwa natura jest martwa, pozostały tylko odpryski symboli, których znaczeń już nie pamiętamy. Kadłub Arki pokonanych to przecież jedynie wręgi, a dłoń – mogąca „podtrzymać” sens stworzenia świata – zwisa bezwładnie. Nie ma tu gotowych odpowiedzi, tak jak nie ma gotowej instrukcji rozumienia.
Fotografia to w istocie spojrzenie cyklopa, punkt widzenia aparatu jest jednokierunkowy. Konfrontując zdjęcia z serii Thanatos z obiektami, możemy dociec, na ile subiektywne jest spojrzenie artysty. Formy obiektów, mimo iż poprzedzają obraz fotograficzny, same w sobie są „martwe” – to światło zamyka je w anamorficznym spojrzeniu aparatu i stwarza na nowo.
Czasem myślę, że każda z prac jest w jakimś stopniu opowieścią o walce z grawitacją. W Utopijnych obiektach będzie to szkielet konstrukcji, którą unieść mogą tylko marzenia, w Cantus lamentus – bezgłośny, rozdzierający krzyk niemocy. W twórczości Grzegorza Przyborka przestrzeń obiektów miesza się z płaską, dwuwymiarową rzeczywistością fotografii, ale to właśnie fotografie urealniają niemożliwe.

Nielot – obiekt, rzeźba i zdjęcia tworzą wspólną opowieść o walce niemocy z fantazją. Jej wynik nie jest ważny, i tak go z resztą nie poznajemy. Istotne jest podejmowanie próby, bez względu na rezultat; imaginacja nie ma ciężaru i uniesie nas, jeśli tylko zaufamy instynktowi i wyrwiemy się z pajęczyny myśli. Do tego nakłania nas Koan. Artysta wybrał taki tytuł wystawy, jakby rzucając koło ratunkowe widzowi tonącemu się w morzu postmodernistycznych odniesień. Koan to szczególne ćwiczenie dla umysłu, zalecane uczniowi przez mistrza zen. Specyficzny dialog, w którym odpowiednio skonstruowane pytanie prowokuje do poszukiwania odpowiedzi poza obszarem logicznego rozumowania. Tylko zatrzymując umysł, możemy odnaleźć klucz do odczuwania.



Bydgoszcz, 16 grudnia 2018 r.

Marek Noniewicz

P.S.
Polecam znakomity katalog który towarzyszy wystawie, w którym też znaleźć można powyższy tekst uzupełniony o źródła cytatów.

Obserwatorzy